Plac Piłsudskiego
Te dwa ostatnie dni przechodzą siłę ludzkiej wytrzymałości. Nalot łapie nas w mieszkaniu. Jedna z olbrzymich bomb przeznaczonych widocznie na Filtry pada na podwórze naszego domu. Dom zakołysał się silnie, a nas rozpłaszczyło na jednej ze ścian przedpokoju. Zbiegamy do schronu. Pełno ludzi. Radio milczy. Światła już nie ma, wody brak, wszelki kontakt ze światem zerwany. Kobiety, dzieci, wszystko pokotem na podłodze. Świeczki słabo oświetlają dwa dość duże pomieszczenia schronowe. Artyleria przeciwlotnicza dawno umilkła. Samoloty latają tuż nad dachami. Straszny, złowrogi świat lecących bomb, detonacje i ogłuszający huk. Tynk sypie się na głowę, kołyszemy się jak w kabinie okrętowej. Co chwilę uczucie, że już, już strop obrywa się na głowę.
Siedzę skulona i patrzę. W jednym z pomieszczeń przy słabo migocącym płomieniu świecy, grupa ludzi klęczy przed ołtarzem Matki Boskiej odmawiając głośno „Pod Twoją Obronę". Robi to wrażenie nabożeństwa pierwszych chrześcijan w katakumbach.
Obok mnie jakaś matka układa dwoje drobnych dzieci na posłaniu, zakrywa je sobą i tak trwa nieporuszenie. Biedactwo, w swej macierzyńskiej miłości sądzi, że nawet walący się strop musi się na jej matczynych barkach zatrzymać.
X.Y. [Anna Jachnina], Pamiętnik z obrony Warszawy, Warszawa 1942.
Fotografia
Plac Marszałka Józefa Piłsudskiego w dymach z pożarów.Zbiory fundacji "Warszawa1939.pl", wolna licencja (CC-BY - Uznanie autorstwa 3.0 Polska)